poniedziałek, 6 kwietnia 2015

She's got it going on

Places, places , get in your places



Kiedy miałam 11 lat i zaczynałam prowadzić mój pierwszy blog (oczywiście o tematyce jeździeckiej zerżnięte żywcem z wikipedii) w notce ''powitalnej'' przedstawiałam swoją fantastyczną osobowość i podkreślałam miłość do wszelkich rzeczy z wizerunkiem tych czterokopytnych zwierząt, które w rezultacie po 10 latach(i nagle zdaje sobie sprawę, że naprawdę wchodzę w wiek 20+1) zostawiły mi miły uraz kręgosłupa i problemy z kolanami. Nie mniej jednak mając możliwość wciąż kontynuowałabym tą pasję, co stawia mnie przed głównym problemem. Mieszkam na zadupiu, a więc teraz wchodzimy w etap gdzie opowiadam o mojej miejscowości. To zaklęte miasteczko powinno mieć pod swoją nazwą wygrawerowane 'antyrozwojowa społeczność, nie zostaniesz tu nawet farmerem'.

Z takich miejsc się wyjeżdża, jedni obierają kierunki studiów w dużych miastach, chwaląc rozwinięte aglomeracje porównywane na szali z szanownymi Krzeszycami, ciągle jednak wiedziałam, że to nie jest to czego chciałabym ja, starałam się sięgnąć myślami dalej - Anglia? Na dłuższą metę chyba nie zniosłabym flegmatycznej pogody, mimo iż uwielbiam deszczowe popołudnia z  książką, jak każda osoba zabierająca się za pisanie bloga(to już chyba mamy we krwi). Pomyślałam więc o zalegalizowanym Amsterdamie, który stał się jednak zbyt dostępny. Eureka - odkryłam Amerykę - dosłownie. To stało się jakieś 6 lat temu kiedy po ogłoszonym 'szlabanie na internet' po późnym powrocie z nocy sylwestrowej postanowiłam zacząć pisać książkę (dziękuję tato za zabranie mi łączności ze światem) Rzecz musiała dziać się oczywiście za oceanem, jak każda książka o nastolatkach, bo przecież ich filmowe amerykańskie życie idealnie nadaje się do zobrazowania w powieści 15latki... Zaczęłam grzebać, czytać, oglądać i tak trafiłam na programy zachęcające do podjęcia pracy w USA jako Au Pair lub alternatywa Work and Travel, na która sie jednak nie zanosi przez to, ze nie jestem studentką. Istnieje co prawda odłam Counsellor dla takich niewykształciuchów jak ja, jednak ciągle stoję przy opcji Au pair.

Rozwieszona na ścianie lista stanów i ich stolic ciągle kieruje mój leniwy wzrok na Californię i jej ciepłe perspektywy, a zaraz wyżej wulkaniczne Hawaje... Czy to źle być tak przewidywalnym w swoich marzeniach?

first thing to do

*bądź do cholery systematyczna Paula


Udanego tygodnia wszystkim, choć nie wiem czy ilość osób, które odwiedzą ten blog można już tak sklasyfikować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz